Na biurku stoi już świeżo zaparzona kawa. Słońce sączy się leniwie przez rolety, a w tle słychać Underworld – mamy bilety na ich koncert w Katowicach w czerwcu, ale już mało w nas wiary, że na nim będziemy… Siadam do dzisiejszego tekstu i trochę mi dziwnie. Zazwyczaj posty na bloga pisze Aga. A tym razem zabieram się za to ja i to w tak dziwnych czasach. Czasach zarazy. Kto by się spodziewał, że u progu wiosny większość z nas zostanie „osadzonym” we własnym domu – a to wszystko z powodu szalejącej za oknami pandemii Koronawirusa.
Lekarstwo na prokrastynację?
Dla Ziemian (bo tak to można podsumować) to ogromny problem, ale nie umniejszając sytuacji, dla mnie zarazem okazja do pewnych działań, które pielęgnowana latami prokrastynacja odsuwała w czasie. Nie pozostało mi więc nic innego jak przystąpić do od zawsze odkładanej segregacji, porządkowania i backupowania materiałów foto & wideo z ostatnich kilku lat.
Oj przyznam, trochę się tego uzbierało, a większość przechowywana jest gdzieś po kartach pamięci, komputerach i starych powolnych już dyskach HDD. Ja wiem, wiem, że sam się proszę o kłopoty. Setki gigabajtów danych, zdjęć, które chcemy Wam jeszcze pokazać na naszym Instagramie i Facebooku oraz dziesiątki minut filmów, których jeszcze nie zmontowałem. Nie darowałbym sobie, gdyby coś z tego znikło. AGA NIE CZYTAJ DALEJ. Ba, nawet jestem pewien, że w trakcie kilku z naszych podróży mogłem z powodu braku miejsca na kartach pamięci, niefortunnie się czegoś… pozbyć.
Pamiętam, że wiele razy obiecywałem sobie, że już więcej do takiej akcji nie dojdzie. Wiec sumienie gryzie za każdym razem, gdy sobie o tym przypomnę.
My Passport Go SSD, dysk dla podróżnika
Jakiś już czas temu firma Western Digital przekazała nam do testów swoje najnowsze dziecko dla travelersów, czyli WD My Passport Go SSD – przenośny dysk zaprojektowany z myślą o podróżach i efektywnej pracy.
Minęły czasy, kiedy dysk twardy kojarzył się z ciężkimi klockami chowanymi do mięciusiej torby podróżnej.
Mamy tu do czynienia z urządzeniem niewiele większej od karty płatniczej, w gumowej obudowie amortyzującej skutki upadku z wg producenta nawet 2m wysokości. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że nie posiada ono żadnej ruchomej części (prostota górą!). Dysk jest zaskakująco lekki! Waży jedynie 50g. Pół tabliczki czekolady, czy jak kto woli ¼ kostki masła.
Nigdy więcej zapomnianych kabli
Ciekawie przemyślanym elementem dizajnu tego dysku jest wbudowany kabel USB-A. Praktyczny schowek w obudowie chroni go również przed potencjalnym uszkodzeniem w trakcie transportu, nie wspominając u zgubieniu go w trakcie podróży. Nie wiem jak Wam, ale nam zdarzało się zapomnieć spakować odpowiedni kabel – np. ten z GoPro. Pamiętam, że był to spory zawód. Wyjazd na Bałkany i obietnica fajnych ujęć spod wody. I owszem, kilka powstało dopóki nie odkryłem, ze wspomniany wyżej kabel miał nie tą końcówkę co powinien. Tutaj nie musimy się martwić, ze zabierzemy dysk ale kabelka już nie.
Pojemność i kompatybilność
Dyski z tej serii dostępne są w pojemnościach nawet do 2TB, więc nie powinno być problemu ze zrobieniem kopii zapasowych wszystkich zdjęć i wideo trzymanych na innych nośnikach pamięci.
WD My Passport Go SSD jest kompatybilny z system Windows i Mac OS, a przy tym dostarczany z softem do automatycznego tworzenia kopii zapasowej. Podłączamy i pyk, gotowe!
WD My Passport Go SSD i praca na sprzęcie Apple (iPad)
Od jakiegoś czasu naszym sprzętem do montażu wideo i obróbki zdjęć jest iPad Pro, więc w pierwszy dzień wiosny postanowiłem sprawdzić jak dysk spisze się w akcji. Ja jestem użytkownikiem Apple’a i w tym celu musze skorzystać z przelotki, która umożliwia mi podpięcie końcówki USB-A, ale za to zaletą tego sposobu jest możliwość jednoczesnego podpięcia karty pamięci w przelotce. Wy jeśli nie korzystacie ze sprzętu Apple’a, pomijacie przelotkę. To idealne rozwiązanie by jednocześnie skopiować materiał z karty pamięci wprost na nasz przenośny dysk SSD tuz po zrobieniu zdjęć.
Tommorow never dies
Na ten moment kończę tę domową recenzję. Mam nadzieję, że przyszłość okaże się dla ludzkości łaskawa i jeszcze w tym roku uda nam się przetestować ten sprzęt w terenie biwakując gdzieś na odludziu, podziwiając zachody słońca, sącząc słodkie śródziemnomorskie wino.
Tym czasem wracam do porządków na komputerze. Bo pewnie jak już się domyślacie niniejszy tekst jest jednocześnie cyrografem, który podpisałem deklarując porządek w naszym cyfrowym dziedzictwie Never Ending Travel.
Dodajcie mi otuchy w komentarzach 😉