Polska Amazonka, Pustelnik żyjący na wyspie, góra krzyży, tatarski Meczet, wieś gdzie wyznawcy 3 religii mieszkają obok siebie od wieków? Województwo Podlaskie to egzotyczna kraina i świetny kierunek na letni, weekendowy wypad 🙂
Polska Amazonka, Pustelnik żyjący na wyspie, góra krzyży, tatarski Meczet, wieś gdzie wyznawcy 3 religii mieszkają obok siebie od wieków? Województwo Podlaskie to egzotyczna kraina i świetny kierunek na letni, weekendowy wypad 🙂
Jak sami widzicie Podlasie oferuje sporo atrakcji, które można w większości zobaczyć w jeden weekend. Miejsc jest zdecydowanie więcej niż zaznaczonych na mapie, ale skupiliśmy się na tych, które sami odwiedziliśmy- oczywiście zachęcamy Was do uzupełnienia informacji w komentarzach, sami z chęcią skorzystamy z Waszych podpowiedzi przy kolejnej okazji!
Narwiański Park Narodowy to prawdziwy raj dla ornitologów! Warto wziąć ze sobą lornetkę, żeby popatrzeć na ten dziki świat ptaków i … krów 😀 .
Miejsc do obserwacji jest kilka, ale my odwiedziliśmy część kładki nad Narwią – Śliwno-Waniewo oraz wieżę widokową po stronie Waniewa. Niestety spotkała nas mała niespodzianka, a mianowicie:
Uwaga! Ze względu na remont kładka Waniewo – Śliwno będzie zamknięta od 02.10.2017 do końca 2018 roku.
Mimo dostępnej tylko części trasy, warto spędzić tam trochę czasu- mozna pospacerować po otwartej części kładki i wspiąc się na wieżę widokową, z której rozpiściera się piękny widok na rozlewiska.
Kruszyniany to maleńka miejscowość tuż przy granicy z Białorusią. Mieszka tam aż… 160 osób! Pomimo tej skromnej liczby, Kruszyniany są prawdziwym tyglem kulturowym. Ich społeczność obfituje w aż trzy religie. Obok siebie, płot w płot żyją: katolicy, prawosławni i muzułmanie. Miejscowy przewodnik żartuje nawet, że wieś dzięki swojej różnorodności cały czas obchodzi jakieś święta. I dla przykładu, gdy katolicy mają dzień świąteczny wszyscy mają wolne, bo jak to mówi przewodnik- głupio jest wyciągnąc kosiarkę w takim dniu 😀 .
Historia Tatarów na ziemiach polskich jest bardzo ciekawa. Ale ponieważ nie jesteśmy blogiem historycznym 😀 odsyłamy was bezpośrednio na stronę Kruszynian, gdzie możecie dokładnie sie z nią zapoznać. Choć najciekawiej opowiada przewodnik pracujący w meczecie- polecamy wpaść tam i posłuchać:) Warto wiedzieć jak bogata kulturowo i kolorowa potrafi być Polska! 🙂
Z opowieści przewodnika dowiedzieliśmy się na przykład, że gdy Tatarzy osiedlili się na ziemiach w okolicach Kruszynian, jako religijni muzułmanie, postanowili zbudować meczet. Ponieważ- jak to przewodnik podkreślił -Tatar to żołnierz i nie potrafi stawiać budowli- zlecili pracę miejscowym. Ci nigdy nie widzieli meczetu, a co więcej, w tamtych czasach nie mieli dostępu do zdjęć czy tez planów, dlatego też postawili meczet na wzór tego, co na co dzień znali. Brakuje licznych minaretów, otwartych fasad, ale z pewnością widać, że meczet to meczet i że bardzo nawiązuje do miejscowej architektury :D.
Kilkaset metrów za meczetem znajduje się muzułmański cmentarz (mizar ) z 2 poł. XVII. Warto się tam przejść po wysłuchanu opowieści przewodnika o tymże miejscu.
Odwiedzając Kruszyniany nie można z pewnością zapomnieć o skosztowaniu tatarskiej kuchni. Kultowym już miejscem na terenie Podlasia, jak i całej Polski pod kątem kuchni tatarskiej, jest restauracja u Dżennety Bogdanowicz. Pani Dżenneta wraz z mężem Mirosławem od wielu lat prowadzą dom gościnny i restaurację znaną jako Tatarska Jurta, gdzie serwują tradycyjne, gotowane na miejscu dania. My skusiliśmy się na manty na słodko, które stanowiły idealną pozycje śniadaniową. Byliście tam? A może znacie inne, warte skosztowania tatarskie dania? 🙂
Niestety, w 2018 r. w maju, restaurację spotkała tragedia. Podczas majówki spłonął główny budynek.
Państwo Bogdanowiczowie nie poddają się, a wspierani Ludzką życzliwością oraz różnymi formami pomocy finansowej szykują się do odbudowy restauracji. Sezon letni realizują w namiocie, w którym przyjmują gości i karmią ich tak samo smaczną kuchnią, jak sprzed pożaru.
Na terenie Jurty Tatarskiej można zwiedzić miejscowe muzeum, zobaczyć jak wygląda tatarska jurta 😀 i popodglądać konika polskiego.
Czy ktoś z was miał okazję odwiedzić Kruszyniany?
Bliskość granicy podsunęła nam pomysł, aby odwiedzić naszych wschodnich sąsiadów. Niestety, na przejściu granicznym okazało się, że bez wizy turystycznej wjazd na stronę białoruską jest niemożliwy, a poza tym żeby przejechać na drugą stronę trzeba skierować się do odpowiedniego przejścia granicznego. My, niezrażeni sytuacją, udaliśmy się na południe wzdłuż granicy, gdzie dojechaliśmy do malutkiej wsi o sympatycznej nazwie- Jałówka. Wieś posiada fantastyczną (jak dla nas) atrakcję- ruiny kościoła.
Oficjalnie teren świątyni jest zamknięty i nie powinno się tam wchodzić- nie wiem, czy ze względu na kwestie prawne, czy po prostu bezpieczeństwo osób odwiedzających ruiny. Nie zmienia to faktu, że jest to oryginalna atrakcje turystyczne i trudno się powstrzymać przed wejściem.
Podobno w miejscu tym odbywa się wiele sesji ślubnych, a także z informacji umieszczonych na tablicy dowiedzieliśmy się, że raz w roku odbywa się tutaj msza. Przy kościele nie ma parkingu więc samochód trzeba postawić tuż przy wejściu na teren kościoła, na drodze i tak też zrobiliśmy. Nie zdążyliśmy wyjść z auta, kiedy podjechała do nas straż graniczna z pytaniem co tutaj robimy :D. Zgodnie z prawdą powiedzieliśmy o naszych perypetiach na granicy oraz dalszych planach turystycznych. Strażnik Graniczny poinformował nas, że paręset metrów dalej za lasem znajduje się granica z Białorusią i żebyśmy nie próbowali podążać w tamtym kierunku, a tym bardziej podążać z aparatem fotograficznym – bo wtedy nie będzie już taki miły :D. Eh, ta podlaska podróż pokazała nam jak dobrze jest żyć w UE, gdzie granic nie ma i zarazem jak trudne musi być życie tak blisko granicy. A może ktoś z Was mieszka w takim miejscu? Jak to jest? Jakie są cienie i blaski takiego sąsiedztwa? Napiszcie w komentarzu- z ogromną chęcią poczytamy 🙂
Kolejnym miejscem na mapie naszej wycieczki był Skit Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach. Pierwsze co, to zadaliśmy sobie pytanie czym jest właściwie ten „Skit”?
Skit to miejsce, w którym mieszkają mnisi. Prawosławni mnisi mieszkają na ogół w klasztorach zwanych monastyrami (może słyszeliście o niesamowitych monastyrach w Grecji- Meteorach? MEGA miejsce!). Ale część duchownych chce prowadzić jeszcze skromniejsze życie bliżej Boga, wręcz pustelnicze i właśnie dla nich powstają takie miejsca- w właściwie są przez nich budowane. Czyli Skit to taka odosobniona budowla pełniąca rolę pustelni. Jej nazwa pochodzi z greki, a znaczy własnie miejsce odprawiania pokutnej ascezy.
Miejsce to założył Pustelnik Gabriel i stanowi ono miejsce pielgrzymek tysięcy ludzi z całego świata. Przewodnik oprowadzający nas po Skicie powiedział, że do niedawna Skit odwiedzili przedstawiciele wszystkich państw świata poza jednym, ze Środkowej Afryki. Ale w ostatnich latach i stamtąd przybyła do Skitu grupa gości. Tak więc w Skit gościł już reprezentantów wszystkich państw świata! Nie wiem na ile to potwierdzona informacja ( bo wyobraziłam sobie Eskimosów i mieszkańców Fiji zmierzających na wicieczkę do Odrynek), ale jako ciekawostka- super! 🙂
Jeśli wybierzecie się w to miejsce, zabierzcie ze sobą długie spodnie i coś na ramiona- a kobiety coś na głowę- z szacunku dla miejsca powinno się okrywać niektóre części ciała- tak nakazuje „regulamin” Skitu ( i pewnie innych prawosławnych świątyń również). My spotkalismy na miejscu grupę rowerzystów i kajakarzy- miejsce jest tak położone, że wycieczki takimi „pojazdami” są genialnym pomysłem- którzy nie mieli na sobie nic poza krótkimi spodenkami i koszulkami. Niby nic sie nie dzieje, ale jednak troche lipa, gdy chce sie ziwedzać miejsca kultu religijnego, także lepiej mieć na przykład te kilka dodatkowych szali/chust do okrycia 🙂 .
Będąc na ternie województwa podlaskiego, warto szczególną uwagę zwracać na tamtejszą architekturę. Jest ona niezwykle oryginalna, kolorowa, drewniana i co najważniejsze- spójna. Architektura ta nie jest pomysłem stricte polskiej ludności, a zapożyczeniem i bezpośrednią inspiracją wsią rosyjską. Na początku dwudziestego wieku miejscowa ludność, powracająca do ojczyzny ze wschodu, zaczęła stawiać kolorowe domy i ozdabiać je ornamentami przywiązując dużą wagę do detali. Jesli chcecie zobaczyć największe perełki z kategorii „domów mieszkalnych”, warto wybrać się szlakiem Krainy Otwartych Okiennic. Jest to szlak łączący trzy wsie: Trześcianka, Soce i Puchły pod kątem ich zabudowy. Domy na szlaku Krainy Otwartych Okiennic są bardzo zadbane, bogate w ornamenty, kolorowe. Można je oglądać nawet nie wychodząc z auta 😀 – po prostu podziwiać jak pięknie może wyglądać wieś, gdy zachowana jest spójność i dbałość o szczegóły.
Oczywiście Podlasie, to nie tylko kolorowe domy, a przede wszystkim piękna architektura sakralna. Tereny Podlasia obfitujące w drewno od zawsze zapewniały ten wdzięczny budulec do stawienia wszelakich konstrukcji.
Naszą uwagę przykuły szczególnie:
Zwróćcie uwagę na kształt świątyń. Czy widzicie teraz podobieństwa architektoniczne do meczetu w Kruszynianach?
Zrobiło się bardzo podniośle i religijnie, ale taki charakter ma właśnie Podlasie. Jest to tym bardziej egzotyczna i wielce uświadamiająca podróż po tak w rzeczywistości niedalekich stronach.
Tak więc idąc tym tropem nie mogliśmy nieodwiedzić znanego chyba w całym prawosławnym świecie miejsca kultu, jakim jest góra Grabarka. Miejsce to znane jest szczególnie ze względu na krzyże, a właściwie tysiące krzyży przyniesionych na Grabarkę przez pielgrzymów i pozostawionych na jej zboczach.
Jak każde miejsce kultu Grabarka również posiada wyjątkową historię. W 1710 r. okolicach Grabarki wybuchła epidemia cholery. Ci, którzy uciekli w pobliże góry, a właściwie schowali się na jej zboczach, przeżyli (źródla mówią o 10tys osób!). Uznano wówczas, że miejsce to uchroniło ludzi przed śmiercią. Dodatkowo podkreśla się, że ludzie, którzy napili się z pobliskiego źródła, uchronili się dzięki temu przed chorobą, a samo źródło zostało uznane za święte. Do dzisiaj zjeżdżają się tutaj wierni z kanistrami w celu nabycia zapasów uzdrawiającej wody, a także z podziękowaniem i modlitwą w różnych intencjach. Pielgrzymi zostawiają na górze krzyże, różaniece lub inne symbole podziękowania/uwolnienia się od choroby, a całe miejsce robi piorunujące wrażenie i myślę, że nawet zdeklarowany ateista wzruszy się na ten widok.
Tak wyglądała nasza weeknedowa wycieczka po Podlasiu. Nie widzieliśmy wszystkiego, to oczywiste! I z chęcią dowiemy sie co jeszcze jest warte zobaczenia w tym rejonie Polski , także piszcie śmiało w komentarzach co polecacie 🙂
Jeśli uważacie, że wpis jest wart polecenia to będzie nam mega miło, gdy podzielicie się nim ze znajomymi!
Kolejna mało znana perełka w okolicy Warszawy, do której warto wybrać się na jednodniowy spacer!
Wystarczy tylko 1,5h jazdy autem od Warszawy, by przenieść się do magicznego świata sztuki i…
Surowe i pustynne oblicze Madery w najbardziej wysuniętym na wschód miejscu na wyspie.
Malownicze i niebezpieczne miejsce na nieczynnym fragmencie nadmorskiej drogi na Maderze.
Jest takie miejsce na Maderze, gdzie dzikie ptaki jedzą z ręki, paprocie są wielkości drzewa,…
Spacer maderską lewadą do wodospadu, za który można wejść? Jednodniowa wędrówka po Maderze.
This website uses cookies.
View Comments
Pochodze z miejsvowosci jalowka , ktora odwiedziliscie.PiekNe miejsce i piekna historia. Jest tam jeszcze kilka miejsc wartych zobaczenia.
Pozdrawiam
Jest mały błąd W Tekście, chodzi o miejscowość ->ODRYNKI