Wietnam to duży kraj. Duży i urozmaicony. Kiedy przygotowywałam plan podróży po tym naszym już kolejnym, azjatyckim celu, odległości z północy na południe trochę mnie przytłoczyły 😀 Nie wiadomo było na co postawić mając zaledwie (!) 16 dni do dyspozycji. O naszym ogólnym planie napiszę w kolejnych postach- także bądźcie czujni. Dzisiaj opowiem Wam jak dostaliśmy się na Phu Quoc.
Phu Quoc, jak się tam dostać? Położenie i dojazd.
Wyspę Phu Quoc postanowiliśmy zostawić sobie na koniec naszej podróży. Chcieliśmy po dość intensywnych dniach poleżeć na plaży, popływać w ciepłej wodzie i pogapić się na kokosy na palmach 😀 Okazało się, że w styczniu to właśnie Phu Quoc jest najlepszym wyborem na tropikalne leniuchowanie w Wietnamie.
Wyspa leży w południowo zachodniej części Wietnamu w Zatoce Tajlandzkiej i sąsiaduje z Kambodżą.
Na wyspę Phu Quoc można dostać się na dwa sposoby:
- samolotem
- promem
My na Phu Quoc wybieraliśmy się z Ho Chi Minh (Sajgonu). Najprościej byłoby samolotem, ale chcieliśmy spróbować innej opcji. Opcji dość popularnej wśród turystów, a standardowej wśród Wietnamczyków, czyli nocnego autobusu.
Nocny autobus z Ho Chi Minh na Phu Quoc
Zacznijmy od tego, że powyżej wymieniłam Wam dwa środki transportu, a teraz twierdzę, że jest jeszcze autobus?
Jest, ale nie bezpośredni 😀 .
Z Ho Chi Minh musieliśmy dostać się do miejscowości Rach Gia, gdzie znajduje się port, z którego promem popłynęliśmy na wyspę.
Na mapie znaczyłam trasę z Ho Chi Minh do Rach Gia. Niestety, gdy chcemy wyszukać przez google maps trasę z Sajgonu na Phu Quoc, google kieruje nas do innej miejscowości -Hà Tiên- tam też jest port, z którego można płynąć na wyspę, ale droga do tego portu jest o wiele dłuższa.
Bilety
Bilety na autobus kupiliśmy w biurze Sinh Tour (lokalizacje znajdziesz na mapie poniżej). Koszt biletów wyniósł około 450 000 dongów/osoba.
Bilet obejmował:
- transport z biura Sinh Tour na dworzec,
- autobus nocny
- transport z dworca w Rach Gia do portu w Rach Gia
- kurs promem z Rach Gia na Phu Quoc
W autobusie nocnym dostaliśmy koce, poduszki, wodę i chusteczki odświeżające. Wodę i chusteczki dostaliśmy również na promie 😀 to taki miły standard w dalekiej Azji:) (czasami trafiają się też ciasteczka:D)
Przejazd na Phu Quoc – jak wygląda trasa nocnym autobusem?
Odjazd nocnego autobusu ustalony był o godzinie 23:00. Mieliśmy stawić się godzinę przed, w wyznaczonym przez przewoźnika miejscu , z którego dowieziono nas na dworzec.
Na dosc nowoczesnym dworcu pełnym Wietnamczyków spędziliśmy około godziny czekając na swój nocny- zjawił się punktualnie.
Po zapakowaniu się do nocnego ruszyliśmy w trasę. Nocne autobusy to bardzo ciekawe rozwiązanie. Pamietam jak pierwszy raz usłyszałam o tym wynalazku i moja wyobraźnia podsuneła mi widok znany zapewne niejednej osobie kursującej polskimbusem na nocnym odcinku Waw- Zakopane- KOSZMAR 😀 Ale to nic z tych rzeczy! W nocnych, wietnamskich autobusach każdy pasażer ma swoją „leżankę”, na której… da się spać! Sami zobaczcie na zdjęciu poniżej. Lezaki/łóżka są piętrowe i pozwalają się położyć ze zgętymi nogami.
(błagam, nie patrzcie na nas… byliśmy po calodziennej wycieczce do tuneli Cu Chi, a Jarek rozpoczynał pierszy rozdział ostrego przeziębienia)
W takich warunkach podróżowaliśmy do godziny… 4:30 (!) tak. Tutaj zakończyła się nasza noc, czyli spanie. Ok. 4:30 dojechaliśmy do Rach Gia. Byliśmy tak zaspani, że nie zakumaliśmy, że to już. W końcu ostatni wygramoliliśmy się z busa na pusty, ciemny plac, na środku którego leżał smutno nasz plecak ( podróżujemy z jednym, ale dużym). W tym miejscu musicie wiedzieć, że byliśmy jedynymi białymi i zarówno w autobusie obsługa jak i miejscowi nie mówili ani słowa po angielsku 😀 Na szczęście wystarczyło zaczepić ludzi z obsługi i pokazać bilet, a oni wskazywali palcem gdzie iść i co robić ( na migi 😉 )
Kazano nam usiąść w poczekalni i czekać na busa, który zabierze nas do portu. Znaleźlismy 2 wolne miejsca i usiedliśmy.
Obok mnie siedziały starsze Wietnamki, jedna z nich w pewnym momencie zaczęła ćwiczyć 😀 po mojej drugiej stronie na dwóch krzesłach, pod chustą, która zakrywała twarz spała i głośno chrapała inna pani- prawdopodobnie z obsługi. Czas zaczął się niemiłosiernie dłużyć. Czekaliśmy tam około pół h, aż w końcu przyjechał bus. Przejażdżka tym kolejnym, wypełnionym neonowymi światłami środkiem transportu trwała całe 15 minut 😀
Kiedy dojechaliśmy w okolice portu, autobus zatrzymał się przy szlabanie i kazano nam pokazać bilety. Pokazalismy to, co dostalismy od pani w biurze w Sajgonie. Okazało się, że to bilet na bilet i musimy swoje wejściówki na prom dopiero odebrać. Oczywiście przez „no English” nikt nam nie był wstanie powiedzieć gdzie mamy po nie iść 😀 pokazywali tylko, że to nie tu.
Była godzina 5:30, nikt tu nie gadał po angielsku, nikt nie umiał nam pomóc z tym biletem- gdy pokazywaliśmy komuś kwit, ten wskazywał na zegarek i kręcił głową ( że za wcześnie jeszcze).
Byliśmy zmęczeni. Dodatkowo cały ten wieczór i noc Jarka męczył ostry ból gardła i gorączka- wszystko było pod górkę. Musieliśmy odsapnąć. Okazało się, że znajdowaliśmy się w takim miejscu, gdzie Wietnamczyk wie jak zadbać o zmęczonego turystę, który wśrodku nocy nie wie, co ze sobą zrobić. Cała ulica wzdłuż portu obstawiona była stojakami z hamakami i stoiskami z daniami gotowanymi na miejscu. Było więc gdzie się przespać choć jeszcze te 1,5h i zamówić śniadanie „do łóżka” ;D.
Jarek poszedł spać, a ja zaczęłam przeszukiwać google, google maps, aż w końcu znalazłam biuro przewoźnika promowego gdzie powinnam odebraę bilety. Jupi! Znajdowało się niedaleko nas, więc postanowiłam sie tam przejść. Jak ustaliliśmy godzina była wczesna, a słońce jeszcze nie wzeszło. Na ciemnych ulicach nie było widać prawie żadnych ludzi. Kiedy skręciłam na plac, przy którym znajdowało się biuro okazało się, że poza starszą kobietą rozpalająca ognisko na środku dworca ( ten plac okazał się dworcem autobusowym) i pięknym, dorodnym kogutem chodzącym wkoło Wietnamki, było pusto. Obeszłam tamtejsze budynki i w końcu znalazłam biuro- zamknięte.
Stanełam pod nim i zaczełam zastanawiać się co zrobić, kiedy nagle podjechała na skuterze jakaś Wietnamka w 9 miesiącu ciąży, po czym z wysiłkiem z niego zeszła, wspieła się po schodach i zebrała się do otwierania drzwi biura 😀 . Zapytałam ją czy tu pracuje, na co ona potwierdziła i poprosiła, abym zaczekała, aż się otworzą ( czyli ona otworzy drzwi, zapali światło, włączy komputer).
W końcu zaprosiła mnie do środka i mogłyśmy przejść do formalności. Okazało się, że aby odebrać bilety na prom, trzeba mieć paszport każdej z osób widniejących na bilecie ( wygląda to dokładnie tak, jak odprawa biletowa na lotnisku). Musiałam więc wrócić do Jarka po jego dokument.
Kiedy już udało mi się zdobyć bilety i szłam z nimi do Jarka ujrzałam zjawisko, czy też równoległą rzeczywistość, której ktoś, kto wstaje na urlopie najwcześniej o 8, nie ma szans doświadczyć 😀 Czy wiecie, że o godzinie 5:50 na ulicach w Wietnamie tętni życie?! Przynajmniej tutaj tętniło. Po drodze mijałam ludzi pijących przy stolikach kawę, dzieci (!) bawiące się piłką i ogólnie poranny czilałt mieszkańców- choć wyglądało jak wieczorny.
Wróciłam „na hamak” i sobie tak z Jarkiem leżeliśmy patrząc na krzątających się ludzi, kota bawiącego się jeszcze „żyjącym”, odrzuconym przez gekona ogonem i rodzinę handlującą makaronem ryżowym 🙂
W końcu sami zgłodnieliśmy i zasiedliśmy do stolika obok naszych hamaków 😀 podano nam 2 porcje „jakiejś” zupy- tylko tyle udało nam się ustalić z panią troszkę mówiącą po angielsku.
Trochę czasu upłynęło i wybiła 7:40. Zapłacilismy za żarcie i naszą hamakową miejscówkę i zebraliśmy się do portu. Nasz Speed Boat już tam stał. Przed wejściem zebrało się już sporo osób ( jak przed bramkami na lotnisku, kiedy ludzie ustawiają w kolejce i czekają jeszcze pół h bez sensu w niej stojąc 😀 ) Przejścia pilnował żołnierz i mówił, że „jeszcze nie wchodzimy”. Dopiero pakowano większe pakunki/dostawy czegoś w paczkach itd.
Ok 8:00 zaczęto wpuszczać na pokład pasażerów. Każdy musiał przed wejściem pokazać bilet i paszport, który żołnierz dokładnie skanował… oczami.
Prom był spoko. Każdy miał miękki fotel, dostał wodę i chusteczkę odświeżającą <3 . Dostaliśmy miejsca w pierwszym rzędzie przed wielkim TV. I zaczął się rejs. W TV na początek puszczono teledysk o pięknym Wietnamie, a potem leciały różne, wietnamskie piosenki w stylu piosenki kabaretowej. Zasnęliśmy. Rejs trwał 2,5h.
Gdy dopłynęliśmy jedyne co nam pozostało, to złapać podwózkę do naszego hotelu. My mieszkalismy w hotelu Sandy, tuż obok popularnej miejscowości Duong Dong i zapłaciliśmy 100 000 dongów za nas oboje.
A co robiliśmy na wyspie Phu Quoc? Przeczytaj ten wpis 🙂
Czy można było łatwiej?
Oczywiście, że tak! Najłatwiej dostać się na wyspę samolotem, jeśli jednak decydujecie się na drogę lądową, można ją rozplanować trochę inaczej. Z Ho Chi Minh pojechać autobusem w godzinach popołudniowych, tak aby dojechać do Rach Gia wieczorem i wówczas skorzystać z normalnego noclegu w okolicach portu. Tak robi większość turystów. W porcie spotkaliśmy wielu białych pasażerów, a tak jak wspominałam wcześniej podczas naszej podróży do Rach Gia byliśmy jedynymi białymi. Już wiemy dlaczego 😀 Niemniej jednak, jeśli nie chcecie tracić dnia na transport ( samolot tez zabiera sporo czasu, bo na lotnisku trzeba być 2- 1,5h przed lotem i trzeba tez tam dojechać) to warto rozważyć taką opcję 🙂
Mapka z przydatnymi miejscami, o których wspomniałam w tekście 🙂
Podobał się Tobie wpis? Napisz o tym koniecznie w komentarzu i podziel się nim z innymi 🙂
Podrozemaleduze.com | 27 marca 2018
|
Takich płatnych hamaczków nie spotkaliśmy podczas naszej podróży po wietnamie 🙁 szkoda, bo fajna sprawa (i jeszcze TO ŚNIADANIE do „łóżka” ;). nieraz z chęcią byśmy się w nie zatopili.
Aga | Author | 28 marca 2018
|
My tez tylko raz je spotkaliśmy, a stoisk z nimi było tam bardzo dużo, w zasadzie zamiast stolików i krzeseł były hamaki. Moze na dzień są zwijane i dlatego ich nie widać:) a za zupami wietnamskimi bardzo tęsknimy 🙂
podrozemaleduze.com | 31 marca 2018
|
Wiedzą PEWNIE, gdzie i kiedy warto takie hamaczki rozstawić 😉 Ja tęsknie za ichniejszymi kanapkami ze ŚWIEŻO wyciskanym sokiem na śniadanie 🙂
Kate Traveller | 28 marca 2018
|
BILETY PRZED 5:50? nieźle! w polsce to raczej nierealne. Mieliście szczęście, że nie musieliście czekać 🙂 BARDZO FAJNIE SIĘ CZYTA WASZE RELACJE. pOZDRAWIAM GORĄCO 🙂
Aga | Author | 5 kwietnia 2018
|
hehe no widzisz, jak sie jest pod biurem jeszcze przed pierwszym pracownikiem, wszytsko jest możliwe 😀 Dziekuję bardzo, za Twoją opinie, jest mi bardzo miło, że czytanie tego tekstu nie bolało 😀 hehe równiez ciepło pozdrawiam:)
Mariola | 30 marca 2018
|
Ciekawe i bardzo pomocne porady. Nocleg w hotelu może i wygodniejszy ale w hamaku wśród stolików ulicznej restauracji niezapomniany.
Aga | Author | 5 kwietnia 2018
|
Mariolu, bardzo się ciesze, że tekst może być przydatny 🙂 Sama takich informacji szukałam, zanim wyruszyliśmy w tę trase, więc nie mogłam nie podzielić sie wrażeniami :Da hamaki to patent idealny na letnie wieczory nie tylko w ogrodzie jak sie okazuje 🙂 pozdrawiam serdecznie:)
Pingback:Wyspa Phu Quoc -7 tropikalnych atrakcji w Wietnamie. | 27 kwietnia 2018
|
MAŁGORZATA WOJDYNA | 13 grudnia 2018
|
witam serdecznie,
W marcu wymieramy się do wietnamu z prawie 5 letnią córeczką. Mamy dość intensywny plan podróży. (córka zaprawiona w bojach), zastanawiamy się nas sposobem transportu. Jako, że ladujemu w da nang, chcemy pobyć tam 2-3 dni (raczej w hoi an) potem chcemy się przetransportować do ho chi mihn * zwiedzić miasto i najlepiej zapuścić się na jedną noc do delty mekongu) następnie z ho chi mihn udać się na wyspę phu quoc pobyć tam ok 6 dni, następnie przetransportować się do hanoi, zobazyć miasto ale przede wszystkim ha long i następnie już do da nang, skąd wracamy do domu. dość intensywnie jak na 17 dni. ok 6 dni chcielibyśmy spędzić na wyspie a resztę na zwiedzaniu. Podróżowanie samolotem fajna sprawa, niby najszybsza w teorii ale wiadomo, na lotnisko trzeba dojechać a raczej w centrum miasta się nie znajduje, trzeba być wczesniej ewentualnie jakies opoznienia a potem dojechac z lotniska do centrum. suma sumarum to jakies 5 godzin.. zastanawiam się nad podrozowaniem koleja w nocy. nie ukrywam, ze jeszcze w zyciu nie jechalam pociagiem w nocy, gdziekolwiek;-) slyszalam, że w wietnamie to całkiem wygodne rozwiazanie. pytanie, jaki srodek transporu na jakich trasach polecacie? bede wdzieczna za wszelkie rady;-)
Martyna | 25 grudnia 2018
|
Bardzo dużo przydatnych informacji, dobry tekst 🙂 mam Jedno pytanie, gdzie dokładnie na wyspie znajduje się port, do którego dOpływa prom z Rach Gia?
Milena Szkyrpan | 9 lipca 2019
|
Cudowne miejsce! UWielbiam takie klimaty
Magdalena | 12 lipca 2019
|
Bardzo pomocna relacja! Mam jednak pytanie: będziemy w delcie mekongu i stamtąd planujemy się przedostać do Rach gia i dalej na phu quoc. Czy ten autobus zatrzymuje się w can tho w nocy czy musielibyśmy wrócić do sajgonu? nocny bus jest kuszącą opcją, oszczędność na noclegu i przede wszystkim bylibyśmy cały dzień do przodu w i tak już napiętym grafiku.
bax | 15 lipca 2019
|
„błagam, nie patrzcie na nas…”? to po co wrzucacie takie zdjęcia? nie rozumiem.
Tomek | 6 lutego 2024
|
Hejka dzięki za super info ale potrzebuję się dostać z phu quoc do my tho. Czy biuro z którego korzystaliście to thesinhtourist.vn? DZIĘKI WIELKIE!